OPIS ZAWIERA SPOJLERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCICalaena Sardothien do tej pory traciła wszystkich, których kochała. Ale dość tego. Nadszedł czas zemsty. Wraca do Adarlanu, by zemścić się na tych, którzy skrzywdzili jej bliskich, odzyskać tron i stanąć twarzą w twarz z cieniami przeszłości. A przede wszystkim, by chronić tych, którzy jej pozostali. Przed nią zadanie prawie niemożliwe do wykonania. Jej przeciwnicy mają po swojej stronie mroczne siły, a Aelin w Adarlanie pozbawiona jest swojej magii, która pozwala jej władać ogniem. Może jednak liczyć na swoich towarzyszy - kuzyna Aediona, Chaola, Lysandrę i przede wszystkim na Rowana - walecznego księcia - wojownika Fae, jej carranama, bratnią duszę - do którego zaczyna żywić coraz bardziej płomienne uczucia.KONIEC SPOJLERÓW
Cześć Kochani!
Miałam zrobić podsumowanie miesiąca, ale muszę je przesunąć o kilka dni, bo nie zrecenzowałam wszystkich książek przeczytanych w sierpniu. Do tego jestem w połowie bardzo ciekawej opowieści, a chcę ją dodać do stosika wakacyjnego, więc podsumowanie będzie za kilka dni dobrze?A wracając do tematów ważniejszych...
Dzisiaj recenzja 4. części cyklu autorstwa pani Maas. Pewnie większość z Was pamięta moje zachwyty nad Dziedzictwem ognia, ale już na starcie powiem Wam, że ta recenzja będzie trochę inna (i krótsza). Zapraszam! :D
Kategoria: fantasy
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
W recenzjach Szklanego tronu, Korony w mroku i Dziedzictwa ognia wystarczająco dużo paplałam o tym jak trafiłam na ten cykl i że przez miłość do Chaola, a potem Rowana musiałam czytać następne części. Podobnie było z Królową cieni, sięgnęłam po nią ze względu na niemalże doskonałą poprzednią część i mój wyjazd do Niemiec. Wiecie długa droga, trzeba coś czytać, bo się zwariuje...
''Dzięki Tobie chce mi się żyć (...) - rzekła cicho - Nie przetrwać czy istnieć. Żyć''
W całym cyklu dzieje się bardzo dużo, dlatego też akcja nie zwalnia, lecz toczy się miarowym, wartkim tempem. W Królowej cieni wydarzenia skupiają się wokół bohaterów, którzy nie mają do końca ze sobą styczności. Jeden rozdział jest o Dorianie, który przebywa w zamku, drugi o Calaenie, a następny o Manon i sabacie czarownic. To czy takie ''skakanie'' po wydarzeniach nam się spodoba zależy tylko i wyłącznie od upodobań. Mi najbardziej podobał się główny wątek o życiu Calaeny, chociaż bywała ona bardziej irytująca niż w poprzednich tomach. A jak już jesteśmy przy irytacji, wyobraźcie sobie moją minę, kiedy coś się dzieje, kończy się rozdział i zaczyna historia o sabacie czarownic, za którym nie przepadałam... Złość mnie przepełniała i chciałam jak najszybciej przeczytać o tej płaszczyźnie, rozpocząć nowy rozdział i znowu żyć z Calaeną.
Fabuła tej pozycji jest dobrze zbudowana. Mimo, że praktycznie co rozdział słyszymy coś, co nami wstrząsa to tym bardziej widać, że książka została bardzo dobrze przemyślana. Według mnie Królowa cieni jest odrobinkę zbyt rozwleczona, ale wybaczam to autorce za postać Rowana, którego uwielbiam. Dobra, czekałam na to zbliżenie jego i Calaeny i się zawiodłam... Jak czytaliście to wiecie o co chodzi, jak nie to uzbrójcie się w cierpliwość...
''- Dlaczego płaczesz?
- Płaczę - Aelin pociągnęła nosem - bo śmierdzisz tak bardzo, że oczy mi łzawią.''
W recenzji 3. tomu powiedziałam wystarczająco o bohaterach, więc dzisiaj omijam ten temat. Calaena wybitnie mnie irytowała, ale nie aż tak żeby ją znielubić. Chaol stracił w moich oczach, Dorian był w porządku. Lysandra i Aedion to postacie na plus. Rowan genialny! <3 #TeamRowan
Podsumowując, Królowa cieni chwilami mnie nudziła i oceniam ją na troszkę gorszą od poprzedniego tomu. Oczywiście przygody Calaeny są bardzo barwne i emocjonujące, więc polecam tą książkę osobom, którym spodobała się tematyka innych części. Wydanie oczywiście cudo, mapka jest na prawdę dobrym pomysłem. Ukłony w stronę wydawnictwa, które jak zwykle wykonało dobrą robotę. Nawet włosy bohaterki zostały przedstawione jako ścięte, zgodnie z treścią. :)
Tytuł oryginału: Queen of Shadows
Data wydania: 2 czerwca 2016
Liczba stron: 848
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE TEJ RECENZJI!
Buziaki,
StormWind